Na kwietniowej aukcji amerykańskiego domu aukcjnego James D. Julia inc. zostanie wystawiony na sprzedaż polski karabin tzw. “Maroszek”. Ale zacznijmy od początku.
W 1934 roku Instytut Badań Materiałów Uzbrojenia ogłosił konkurs na karabin samopowtarzalny. Miał to być karabin o kalibrze 7,92 mm, o wadze nie cięższej niż 4,5 kg, zasilanej z 10-nabojowego magazynka, z lufą o takiej samej długości jak w karabinku wz. 1929. Wymagania nie precyzowały zasady działania automatyki broni, żądano za to, żeby nowa broń była prosta w obsłudze i jak najtańsza w produkcji. Po roku komisja dysponowała 10 projektami z których wybrano projekt inżyniera Józefa Maroszka. Na przełomie 1934/1935 podjęto decyzję o wykonaniu modelu. Już w trakcie prac nad modelem konstruktor zdecydował się na zmiany w stosunku do pierwotnego projektu, ale nie spowodowało to dużych opóźnień. W połowie 1936 roku wykonano prototyp karabinu. Badania prototypu odbyły się w drugiej połowie 1936 roku. W ich rezultacie przekonstruowano iglicę (nowa iglica była dwuczęściowa). Wyprodukowano następnie pięć kolejnych egzemplarzy karabinu, które w roku 1937 były badane w różnych warunkach na poligonie w Zielonce. Efektem prób była podjęta na początku 1938 roku decyzja o przyjęciu karabinu Maroszka do uzbrojenia jako kbsp. wz. 38M. (spotyka się także nazwę: kbsp. M. wz. 38). Karabin samopowtarzalny wz. 38M był indywidualną bronią samopowtarzalną. Zasada działania oparta na odprowadzaniu gazów prochowych przez boczny otwór lufy. Sprężyna powrotna i tłok gazowy umieszczone pod lufą. Ryglowanie przez przekoszenie zamka. Karabin wyposażono w dwuczęściowe łoże oraz drewnianą nakładkę na lufie. Mechanizm spustowy kurkowy, z przerywaczem, tylko do ognia pojedynczego. Był zasilany z magazynka pudełkowego o pojemności 10 nabojów, ładowanych dwiema łódkami “mauserowskimi”. Na przedniej części lufy było zamocowane urządzenie wylotowe pełniąca funkcję hamulca wylotowego. Przyrządy celownicze składały się z muszki pryzmatycznej i celownika Między marcem a majem 1938 zamówiono serię informacyjną (prawdopodobnie 72 sztuki). W dniu 13 lipca 1938 wiceminister spraw wojskowych, gen. Aleksander Litwinowicz, polecił Departamentowi zamówić następne 55 egzemplarzy kbsp. w celu przeprowadzenia prób w jednostkach liniowych. Łącznie do lipca 1939 roku wyprodukowano najprawdopodobniej około 150 egzemplarzy, które zostały skierowane do testów w jednostkach. Numeracja seryjna karabinu rozpoczeła sie od numeru 1000. Nie istnieją żadne wiarygodne dane dotyczące użycia karabinu wz. 38M przez Wojsko Polskie w trakcie Kampanii Wrześniowej. Po zajęciu Polski część wyprodukowanych kbsp. M. wpadła w ręce Niemców a nie wykluczone iż pewna partia mogła się dostać w ręce sowieckie. O zgrozo, już po wojnie podobno odnaleziono kilka egzemplarzy tego karabinu na terenie Polski, ale jako „niezidentyfikowane” zostały zniszczone. Obecnie znanych jest sześć zachowanych egzemplarzy kbsp. wz. 38M. Dwa w prywatnej kolekcji w USA (numery seryjne 1017 i 1048), trzeci (zdezaktywowany) w zbiorach Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie (numer 1027, uzyskany w 1989 roku w ramach wymiany muzealnej z ZSRR), dodatkowo jeden w kolekcji prywatnej w Niemczech lub już w prywatnej kolekcji w Polsce (numer 1014), 1 w Muzeum Powstania Warszawskiego (numer 1019), 1 w – Centralnym Muzeum Sił Zbrojnych w Moskwie (Rosja, numer nieznany). Pojawiły się niepotwierdzone informacje, o egzemplarzu tej broni, który jest lub był w Muzeum Wojennym w Pekinie, oraz kolejnym w Stanach Zjednoczonych (numer 1054).
Niepewność co do istnienia zachowanych egzemplarzy skończyła się na przełomie lat 1974/1975, gdy do Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie nadszedł list od amerykańskiego kolekcjonera broni Roberta Farrisa, ze zdjęciami karabinu z numerem 1048 z jego zbiorów i prośbą o identyfikację. Niezwykle popularny w środowisku amerykańskich kolekcjonerów i strzelców śp. „Uncle Bob”, kupił ten karabin w latach 50-tych. od amerykańskiego weterana. Tamten przywiózł go z Europy w przekonaniu, że to broń czeska. O takiej proweniencji miał świadczyć napis „Zbr.2” na komorze zamkowej (rozszyfrowywany przez Amerykanów jako „Zbrojovka 2”) i cechy „Z w okręgu” przypominające znaki czechosłowackiej fabryki amunicji należącej do koncernu Česka Zbrojovka (w rzeczywistości cecha odbiorcza Zbrojowni Nr.2). Jednak żadne źródła, w tym zwłaszcza wydana w roku 1971 książka Miroslava Šády „Československé ruční palné zbraně a kulomety” nie potwierdzały istnienia takiego karabinu w Czechosłowacji. Dopiero na początku lat 70-tych., studiując należący do innego amerykańskiego kolekcjonera egzemplarz polskiego kb. Ppanc. wz.35 (których kilkanaście trafiło do Ameryki w latach 50-tych. z Finlandii, sprzedawane przez ogłoszenia w American Rifleman, Farris znalazł na nim identyczne cechy i zaczął podejrzewać, że w takim razie jego „czeski” karabin może jednak pochodzić z Polski. Żeby się upewnić, napisał do Muzeum Wojska Polskiego i sprawa się wyjaśniła. Przez wiele lat był to oficjalnie jedyny znany na świecie egzemplarz, choć niedługo po liście Farrisa okazało się, że istnieje jeszcze jeden, znacznie bliżej. W drugiej połowie lat 70. wicedyrektor Muzeum Wojska Polskiego Aleksander Czerwiński odkrył drugiego Maroszka w magazynie Centralnego Muzeum Sił Zbrojnych ZSRR w Moskwie – ale został zobowiązany do zachowania tego faktu w tajemnicy. Tajemnicy dochował, lecz o karabinie nie zapomniał i wytrwale przez kilkanaście lat drążył skałę, by ostatecznie rzutem na taśmę, tuż przed wolnymi wyborami i upadkiem komunizmu w Polsce pozyskać go w 1989 roku w drodze wymiany. Kolejny karabin (numer 1019) został wystawiony na sprzedaż w 2013 roku przez znanego nie tylko w środowisku polonijnym, wybitnego specjalisty i handlarza broni białej i palnej p. Krzysztofa Gąsiora, który zakupił karabin w 1993 r. Gąsior wystwił karabin na swojej stronie http://www.collectiblefirearms.com. za dość sporą cenę – 65 000 USD. Z jednej strony można uznać iż jest to cena znacznie wygórowana z drugiej zaś biorąc pod uwage rzadkość obiektu i stan zachowania można uznać jako wysoką ale rozsądną. I tutaj dochodzimy do setna problemu. Według władz polskich wszystkie obiekty wojskowe wyprodukowane po 1918 roku mające znamiona własności Wojska Polskiego w dalszym ciągu są własnościa skarbu państwa polskiego. Pod tą dyfinicją można uznać umundurowanie i wyposażenie szeregowych – czyli od czapki, hełmu poprzez mundur, pas, torbę itd. aż po buty skończywszy. Obejmuje to również broń białą – bagnety,szable żołnierskie wz. 21 lub inne z sygnaturą „GUZA”. Wszelaką broń palną nie mówiąc o broni ciężkiej. Tyle teoria, w praktyce wygląda to inaczej. Wiadomo iż Rząd Polski nie wytacza i nie będzie wytaczał wojny z kolekcjonerami szabli czy mundurów bo tych obiektów nawet bardzo rzadkich jest bardzo wiele w polskich placówkach muzealnych a i koszty sądowe w Stanach Zjednoczonych nie są niskie. W przypadku „Maroszka” zdecydowano się jednak na rozwiązanie „siłowe” tym bardziej że w Stanach od wielu lat obowiązuje prawo rewindykacyjne dotyczące zrabowanych obiektów w czasie II Wojny Światowej i do tej kategorii zaliczono karabin. W dodatku okazało się, że karabin mógł być wwieziony do Ameryki nielegalnie, gdyż w archiwach nie było śladu po wojskowym certyfikacie broni zdobycznej. Strona polska wystąpiła do Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego (DHS) Stanów Zjednoczonych o pomoc prawną w odzyskaniu broni. 8 marca 2013 roku do drzwi P. Gąsiora zapukało czterech agentów DHS w kamizelkach kuloodpornych i zażądało wydania karabinu. W ciągu następnych kilku miesięcy trwała prawna i kosztowna przepychanka o karabin, która w czerwcu skończyła się umorzeniem postępowania przez DHS i przekazaniem jej do rozstrzygnięcia przed sądem federalnym. Tam sędzia zaapelował o rozstrzygnięcie sporu poza salą rozpraw i po kolejnych paru miesiącach negocjacji doszło do ugody: karabin trafił do powstającego Muzeum Historii Polski,(pierwotnie, dzięki poparciu ówczesnego ministra SZ Radosława Sikorskiego miał trafić do muzeum w Bydgoszczy), do czasu powstania siedziby będzie przechowany w Muzeum Powstania Warszawskiego, a pan Gąsior otrzymal 25 000 USD i dyplom za wkład w ratowanie zabytków polskiej techniki wojskowej.
Karabin który zostanie wystawiony na kwietniowej aukcji o numerze 1048 należał do Roberta Farrisa. Przeszedł on podobny szlak „bojowy” jak karabin P. Gąsiora. Jest w dobrym stanie technicznym jednak głównym mankamentem jest dorobiona kolba. Czy Rząd polski kolejny raz zdecyduje się na kroki prawne wkrótce zobaczymy. Jedne co można życzyć aby trafił w polskie ręce.
- PS. Na aukcji będzie rówież rkm.wz.28 Browning wyprodukowany w Polsce. Ale to tego potrzeba conajmniej 28 tyś. USD oraz licenję na broń automatyczną. Pomyłka, przepraszam Państwa. Rkm został sprzedany rok temu.
Źródło: wikipedia oraz http://www.magnum-x.pl/artykul/karabin-samopowtarzalny-wz38m. Zdjęcia: http://jamesdjulia.com/